Summoner Wars #5 – Master Set, czyli przywoływanie w wersji Deluxe
Wieść o ponownym pojawieniu się kamieni przywołań zataczała coraz szersze kręgi.
Nawet dla najodleglejszych krain czas błogiej obojętności dobiegał końca…
Górskie granie rozbrzmiały echem runicznych rogów,
z głębi ziemi nieustannie dobiega dudnienie kowalskich młotów,
przewodnicy karawan omijają pustynie dalekiego południa,
podmokłe puszcze nieomal gęstnieją w oczach,
miasta tańczą w rytm słów fanatyków i manipulantów, niczym marionetki animowane sznurkami kuglarza,
zaś każdy ostrożny człowiek wypatruje zagrożenia w najmniejszym nawet cieniu.
[…]
Mistrzowie postrzegają narastający konflikt inaczej.
Zemsta, odkupienie, obowiązek wobec przodków lub obietnica zysku – wszystko tak wyraźne, oddane z najdrobniejszymi szczegółami – odbite w opalizujących magią kamieniach przywołań.
[…]
Bez względu na motywacje ich drogi skrzyżują się, zaś konsekwencje spotkania na zawsze odmienią oblicze Itharii.
Począwszy od debiutu w 2013 roku, rodzima edycja Summoner Wars nie straciła rozpędu nawet na moment. Wydawnictwo CUBE dosłownie zalało nas falą kart, stawiając nowicjuszy pretendujących do ról Mistrzów Przywołań, przed niemałym dylematem. Nim seria nabrała wiatru w żagle wybór wydawał się prosty, gdyż tylko w starterach otrzymywaliśmy komplet niezbędnych do zabawy elementów, jednak sytuacja zmieniła się niespełna rok temu, gdy na sklepowe półki trafił, wyczekiwany przez wielu, Master Set. Zestaw wyjątkowy dla cyklu zarówno pod względem formy wydania, jak i karcianej zawartości. W dzisiejszej recenzji postaram się spojrzeć na omawiany tytuł zarówno z perspektywy nowicjusza, który dopiero nosi się z zamiarem rozpoczęcia przygody w świecie Itharii, jak również okiem gracza mającego pierwsze starcia dawno za sobą.
War. War Never Changes
Dotychczasowy rozwój serii Summoner Wars oparto się na różnorodności frakcji, przy jednoczesnym zachowaniu identycznych zasad podstawowych. Nie inaczej sprawa ma się w przypadku Master Seta, który pod względem ogólnych reguł stanowi lustrzane odbicie Starterów. Z tego powodu – nie chcąc parafrazować samego siebie, wszystkich nowych fanów serii odsyłam do tekstu poświęconego zestawom startowym. Znajdziecie tam charakterystykę typów kart wykorzystywanych podczas gry, ogólny przebieg rundy wraz z komentarzem, krótkie tło fabularne oraz wiele zdjęć – to idealny pierwszy krok na drodze do tytułu Mistrza Przywołań.
Wróciliście? Możemy zatem spokojnie zająć się tym, co od początku stanowi o różnorodności rozgrywki w Summoner Wars – frakcjom.
6 talii, 6 frakcji, 6 stylów gry
Colby Dautch przyzwyczaił graczy do tworzenia ras będących, nieco zniekształconym odbiciem tego, co znane z klasycznych uniwersów fantasy. I tak – dla przykładu – starterowe orki oraz elfy skojarzono odpowiednio z pierwiastkiem lodu i ognia, a obraz miejskich gangów podszyto motywami znanymi z książek spod szyldu „płaszcza i szpady”. Oczywiście zdarzają się pomysły ograne i typowe, jednak w ogólnym zestawieniu dominuje trend, opierający się na tworzeniu nowych, często zaskakujących połączeń, czego Master Set jest najlepszym przykładem. Barczyści Górscy vargaci dziedziczący po swych rogatych protoplastach tendencję do szarżowania, Krasnoludy głębinowe – na przekór wszelkim wzorcom – doskonale posługujące się magią, Piaskowe gobliny polegające na zasadzkach i ścisłej współpracy, Bagienne orki – łowcy, których głównym atutem są błyskawicznie rozrastając się gąszcze zaklętych cierni, Elfy cienia – zabójcy kryjący się w mroku oraz Władcy umysłów, czyli wątli ludzie o nadludzkich możliwościach.
6 talii, 6 frakcji i 6 diametralnie innych stylów gry. To właśnie za tę niebanalną różnorodność cenię sobie recenzowany zestaw najbardziej. Z jednej strony mamy tu talie zaawansowane, kierowane do nieco bardziej obeznanych z mechaniką graczy (jak np. Władcy umysłów, czy Paskowe gobliny), z drugiej zaś nic nie stracimy kupując Master Set już na początku, gdyż talie Górskich Vargatów oraz Elfów Cienia świetnie spisują się w roli zamiennika zestawu podstawowego.
Wiele mógłbym w tym miejscu napisać o możliwościach poszczególnych ras, prezentować jednostki, wskazywać na ich mocne/słabe strony oraz potencjalne wykorzystanie w walce, ale … zrobiłem to już wcześniej. W cyklu zapowiadającym premierę Master Seta opisywałem dla Was każdą talię z osoba, toteż jeżeli wcześniej nie mieliście okazji przeczytać tamtych charakterystyk – teraz możecie nadrobić braki (każda z poniższych grafik to odnośnik do artykułu).
Jak widać możliwości są ogromne. Sam rozpoczynałem swoją przygodę z Summoner Wars od angielskiego wydania Master Seta, a ten wciąż – mimo wielu partii analogowych i cyfrowych – potrafi wzbudzić we mnie emocje. Każda talia wymaga nieco innego rozkładania akcentów i innej taktyki, kiedy mierzymy się z poszczególnymi przeciwnikami, toteż unikalnych pojedynków na pewno nie zabraknie. Gdybyście jednak koniecznie potrzebowali odmiany lub upodobali sobie szczególnie jedną, konkretną talię, autor przygotował coś w sam raz dla Was.
Posiłki czekają na rozkazy
Zestawy uzupełniające nie wchodzą w skład recenzowanego Master Seta, jednak perspektywa wzbogacenia rozgrywki za pomocą istniejących dodatków, zawsze jest dla mnie istotnym czynnikiem, który staram się brać pod uwagę pisząc recenzje. Każdy z zestawów uzupełniających zawiera nowe jednostki dla dwóch z pośród dotychczas wydanych Frakcji oraz kilka jednostek Najemników. Karty te wykorzystamy tworząc nowe lub modernizując posiadane talie.
W czasie budowania talii należy pamiętać o poniższych regułach – uniwersalnych dla każdej frakcji:
- talia musi zawierać wszystkie karty wydarzeń i karty tworzące ustawienie początkowe, wskazane na karcie przygotowania wybranego Mistrza Przywołań
- talia musi zawierać 2 karty muru (nie licząc tej użytej w ustawieniu początkowym)
- talia musi zawierać w sumie 18 jednostek podstawowych oraz 3 czempionów – wliczając w to jednostki użyte na potrzeby ustawienia początkowego.
- talia może zawierać maksymalnie 10 kopii danej Jednostki Podstawowej oraz 1 kopię danego Czempiona.
Najemnicy mogą zostać wykorzystani jako uzupełnienie talii podstawowej frakcji Najemników (zgodnie z powyższymi zasadami budowania talii), oraz – jako jednostki neutralne – w każdej innej talii frakcji – nie przekraczając liczby 6 kart Najemników na talię oraz zachowując wymienione wyżej limity dotyczące liczby kopii danej karty.
Więcej informacji na temat poszczególnych dodatków oraz ich zawartości znajdziecie w cyklu Summoner Wars #4 – Przegrupowanie.
Przywoływanie na bogato
Tym co już na pierwszy rzut oka odróżnia Master Set od pozostałych pozycji z serii Summoner Wars jest rozmiar. Otrzymujemy duże, solidne pudło, które prócz zestawu podstawowych elementów, jak kości, znaczniki, czy instrukcja, kryje w sobie również solidną lakierowaną planszę oraz sporo miejsca na dotychczasową kolekcję kart. Nie jest to może idealne rozwiązanie, gdyż brak tu jakichkolwiek przegródek (na te musimy poczekać do premiery zestawu Przymierza), jednak możliwość zebrania kolekcji w jednym miejscu jest już istotnym krokiem naprzód.
Warto zatrzymać się również na chwile przy wspomnianej planszy, która prawdziwie błyszczy – dosłownie i w przenośni – gdy zestawimy ją z papierową matą Starterów (chociaż i ta – zważywszy na cenę – spełnia zadanie i wygląda nieźle). Karton jest gruby, oklejony na brzegach, zaś nadruk cieszy oko kontrastującymi kolorami. W tej kwestii na pochwałę zasługuje również oprawa samego pudełka, które – stylizowane na drewnianą, okutą metalem skrzynię – świetnie oddaje klimat fantasy.
Summoner Wars Deluxe
Jak wspomniałem – Summoner Wars poznałem dzięki zestawowi Master Set i w tym momencie, gdy został już wydany w języku polskim, mogę śmiało polecić go zarówno w kategorii niezbędnego rozszerzenia, jak i rozbudowanego Startera. Mamy tu wszystko, czym seria stoi – od różnorodności ras, przez klarowne zasady podstawowe, po wysoką jakość elementów. Właściwie jedynym argumentem przejawiającym przeciw wyborowi recenzowanego tytułu jest cena, jednak i ta blednie gdy podzielimy ją przez sześć grywalnych i diametralnie rożnych frakcji, jakie kryją się w tym pudełku. Chciałbym w tym miejscu móc obiecać, że zakup Master Seta całkowicie zaspokoi Wasz apetyt na potyczki w uniwersum Summoner Wars, lecz zrobić tego nie mogę. Seria Colbyego Daucha zachwyca różnorodnością i unikalnością mechanik każdej z talii, zatem jeżeli tak jak ja – zamiast rozgryzać i przeżuwać gry wolicie kosztować coraz to nowych smaków – prawdopodobnie Master Set jeszcze bardziej pobudzi Wasze planszowe podniebienie. Czujcie się ostrzeżeni ;)
Z drugiej jednak strony – jeśli kulinarne porównania nie do końca do Was trafiają – być może pamiętacie, że recenzując Summoner Wars jako serię, wskazywałem na podobieństwo rozgrywki do mechaniki bitew kultowej serii Heroes of M&M. Podążając tropem tej analogii, Master Set jest dla mnie niczym osławiona „trójka”. Wprowadza zapadające w pamięć rasy, nie komplikuje mechaniki, zachwyca oprawą, a przede wszystkim gwarantuje wiele godzin emocjonujących pojedynków, a że od zagrania w trójkę kupuję wszystkie kolejne odsłony „hirołsów” – cóż, w przypadku Summoner Wars macie przynajmniej pewność, że będą to zakupy udane.
(PS. Poniższe plusy i minusy odnoszą się do mechaniki całej serii, z uwzględnieniem konkretnych cech recenzowanego zestawu)
Dziękujemy wydawnictwu Cube – Factory of Ideas za przekazanie gry do recenzji.