Do plecaka #17: Szmal – Karciane porachunki Donalda X.

Donald X. Vacarino znany jest planszówkowiczom przede wszystkim dzięki serii Dominion, która to wyprowadziła mechanikę budowania talii z jam zagorzałych karciankowców na planszowe salony. Aktualnie w skład flagowego projektu amerykańskiego autora wchodzi już 10 pozycji – w tym gry podstawowe, małe i duże dodatki, że o kartach promo nie wspomnę. Nic dziwnego, że po kilku latach gracze zaczęli zastanawiać się nad tym, czy Donald X. w ogóle zechce zająć się jakimikolwiek innymi projektami, a jeśli tak, to czy te sprostają pokładanym w nich nadziejom. Dzięki Królestwu w budowie przekonaliśmy się, że w dziedzinie typowych planszówek autor Dominiona nie ustępuje pola konkurencji, dziś zaś sprawdzimy, czy karciankowa „krótka forma” dorówna jakością jego słynnej „sadze”. Czytaj dalej

Trylogia Maski #1: Tikal – Indiana Jones świata planszówek

W szale zakupów, w nieodpartej chęci poznawania nowych tytułów każdy geek w pewnym momencie dochodzi do punktu, w którym szafy, portfel, rodzina lub przyjaciele zaczynają – mniej lub bardziej delikatnie – sugerować zwolnienie obrotów. Moment ten przychodzi wraz z wyrobieniem własnego planszówkowego gustu, kiedy to mniej więcej wiemy już, jakie gry uważamy za warte miejsca na półkach, a z którymi możemy się pożegnać. Sam rozstałem się w ten sposób z ponad 60 pełnoprawnymi tytułami oraz setką dodatków (tak, spora w tym zasługa LCG), toteż dziś już kilka partii niezawodnie decyduje o być albo nie być dla poznanej nowości. Piszę to wszystko gdyż gra, o której chcę Wam dziś opowiedzieć przetrwała wszystkie czystki, jakie zgotowałem swojej kolekcji na przestrzeni ostatnich siedmiu lat. I nie – nie z powodu zakopania pod stosem innych pudeł, co nomen omen mogłoby świetnie współgrać z jej tematem, lecz z racji niezmiennie zachwycającej mechaniki. Czytaj dalej

SHORT(y) #2: Szogun – cesarz wciąż na tronie

Są gry, o których napisano już prawdopodobnie wszystko, co tylko można było napisać. Tytuły zasłużenie noszące miano klasyków wymagających przynajmniej przelotnego poznania. Pozycje unikatowe mimo lat na karku i dziesiątek potencjalnych następców. W przypadku Szoguna każde z trzech wcześniejszych zdań okazuje się prawdzie,  jednak idę o zakład, że wielu z Was wciąż nie miało okazji zmierzyć się z najważniejszym dziełem Dirka Henna. Czytaj dalej