SHORT(y) #1: Wojna narodów – w biegu poprzez wieki.
Patrząc z perspektywy czasu na własną listę gier „uprzednio posiadanych”, prócz oczywistych zakupowych niewypałów dostrzegam na niej pewne prawidłowości. Są gry wtórne, za proste / trudne, o nieprzystępnym dla znajomych temacie, a także zwyczajnie wymagające zbyt dużych nakładów czasu. Najzwyczajniej świecie im dłużej gramy – tym bardziej klarowne stają się nasze wymagania wobec gier. Weźmy chociażby pierwszy z brzegu klasyk – mekkę gier cywilizacyjnych – Cywilizację autorstwa Vlaady Chvatila. Uwielbiamy każdą z dwóch partii, jakie uda się rozegrać w danym roku … Zgadza się – mimo wielkiej sympatii do wspomnianego tytułu trafia on na stół niezwykle rzadko i tylko dzięki absolutnemu geniuszowi wciąż opiera się sprzedaży. To gra długa, trudna w tłumaczeniu, a przy tym obfitująca w zasady, które uporczywie wylatują z głowy na tyle szybko, by przy kolejnej partii zmuszać do kartkowania instrukcji po raz enty. W problemie nie jesteśmy odosobnieni, co najwyraźniej coraz częściej dostrzegają autorzy gier – serwując nam np. tytuły typu „4X w godzinę”, opatrzone skróconymi i klarownymi instrukcjami lub zawierające dwa warianty gry. Z podobnego założenia wyszli Finowie odpowiedzialni za Wojnę Narodów – pierwszą satysfakcjonująca grę cywilizacyjną, której rozgrywka nie zabiera większej połowy dnia!